niedziela, 22 stycznia 2017

Piątka dla Patryka - bieg charytatywny

„Mamo, czy ja będę żył? To nie jest pytanie, które zadają 6-letnie dzieci. Patryk nie jest zwyczajnym dzieckiem, ma raka, śmiertelną chorobę, która rozwija się w jego głowie. W swoim krótkim życiu widział więcej bólu, śmierci i cierpienia niż niejeden dorosły. Dzisiaj, mimo tego, że ma dopiero kilka lat, chce wiedzieć, czy ma jakiekolwiek szanse, by żyć. Na walkę o niego mamy tylko miesiąc. Jeśli do 18 lutego nie zdoła stawić się w klinice w USA - umrze.” My biegacze wiemy jak ważne jest słowo CZAS. Często mówimy o tym, że walczymy o jak najlepszy czas albo walczymy z czasem. Tu słowo to ma zupełnie inny wymiar. Niejednokrotnie używamy też słowa „ŻYCIÓWKA”. Mówimy, że osiągnęliśmy, zrobiliśmy „życiówkę”. Chcemy wszystkich prosić o włączenie się do walki z CZASEM i o wspólną ŻYCIÓWKĘ dla Patryka, mieszkańca Dobczyc, którego jedyną szansą by żyć i być wśród nas jest kosztowna operacja w USA.


 Chcemy dołożyć cegiełkę pomocy i wygrać ten najważniejszy bieg w jego życiu – bieg po zdrowie, bieg po życie. Dlatego planujemy 5 lutego w Dobczycach zorganizować bieg na 5 km. Wpisowe z biegu w całości zostanie przekazane na pomoc Patrykowi.  Serdecznie zapraszamy do jak najliczniejszego udziału w biegu. Wiemy, że obecnie wielu biegaczy jest w okresie treningów, a niedziele przeznaczają na wycieczki biegowe, może warto taką wycieczkę odbyć do Dobczyc i rozpocząć lub zakończyć ją biegiem dla Patryka? Chcemy trafić do jak najliczniejszej grupy biegaczy ale i również do ludzi, którzy na co dzień nie biegają, aby wzięli udział w biegu wraz z całymi rodzinami.  Dystans biegu to 5 km - 2 okrążenia, ale można zakończyć bieg po jednym okrążeniu czyli po 2.5 km i również otrzyma się pamiątkowy, symboliczny medal.
Pokażmy, że poprzez aktywność fizyczną również możemy pomóc.
I na koniec zapraszamy do współpracy sponsorów. Pomóżmy wygrać Patrykowi najważniejszy bieg w jego życiu.

OPŁATY: minimum 20 zł - dorośli, 10 zł - dzieci i młodzież
Piszemy MINIMUM, ponieważ WPISOWE Z BIEGU W CAŁOŚCI zostanie przekazane na pomoc Patrykowi, dlatego im więcej zbierzemy tym bardziej pomożemy choremu chłopcu.

FORMULARZ ZAPISÓW
LISTA STARTOWA
REGULAMIN BIEGU

O Patryku i jego chorobie dowiecie się TUTAJ

Jeśli ktoś nie może wziąć udziału w biegu, a również chciałby pomóc to może to zrobić wpłacając dowolny datek TUTAJ

grupa ROZBIEGANE DOBCZYCE





czwartek, 19 stycznia 2017

Prawdziwie zimowy 5 Bieg Wielkich Serc

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra już od 25 lat.Przez ten czas zbiera pieniądze dla tych, którzy najbardziej ich potrzebują. W tym roku zbiórka odbywała się na rzecz dzieci i seniorów. Świątecznej orkiestrze pomaga chyba cała Polska - wojsko, gwiazdy, pisarze, youtuberzy, piosenkarze, aktorzy no i my... BIEGACZE.
Już od 5 lat w Krakowie odbywa się Bieg Wielkich Serc i to właśnie o nim będzie ta relacja. Jako, że cała ta impreza składała się  z dwóch biegów dla dorosłych na 5 i 10 km oraz z biegu dla dzieci przedstawiamy trzy relacje naszych reprezentantów startujących w poszczególnych  biegach.



BIEG NA DYSTANSIE 10 KM – Debiut w  ROZBIEGANYCH
Około siódmej rano obudziłem się w mieszanym nastroju – z jednej strony 15 stycznia odbywa się 25 Finał WOŚP czyli impreza, w której każdego roku staram się uczestniczyć, a drugiej zdaję sobie sprawę, że nie do końca czuję się zdrowy. Od kilku dni ciągnie się za mną jakaś infekcja i pomimo zabiegów i starań nie chce odpuścić – należałoby chyba już tylko wezwać egzorcystę lub szamana, ale jakoś żadnego pod ręką nie ma… Więc cóż… nie to nie .  Przy śniadaniu nadrobiłem braki z podstawowej wiedzy – czyli dokładnej lokalizacji dzisiejszej imprezy , na co nie zwracałem uwagi, opłacając start. Jest dobrze… pomyślałem – rodzina pójdzie na zakupy, a ja dołożę swoją cegiełkę dla potrzebujących  dzieciaków w aktywny sposób ;).  Zapowiada się wspaniale, pomyślałem popijając gorącą herbatę i w tym momencie ….. podniosłem roletę…..  To nic i tak będzie dobrze.
Nie myliłem się.  Kraków jak zwykle powitał nas odpowiednią atmosferą i nie mam tu na myśli smogu. Setki uśmiechniętych biegaczy w kolorowych strojach  zawsze wygląda osobliwie w warunkach  zimowych i tak było także tym razem. Pomimo nienajlepszej dla biegaczy pogody ponad trzysta osób stanęło na starcie 10-cio kilometrowej trasy  prowadzącej  od okolic Galerii Kazimierz do zamku w którym mieszkali królowie, wiec jak to w Krakowie – prawdziwa bajka.
Odliczania nie słyszałem, ponieważ tradycyjnie dźwięki w moich słuchawkach skutecznie oddzieliły mnie od otoczenia – dobrze że nie ustawiłem się w pierwszym rzędzie;).  Pierwsze kilometry biegło mi się bardzo przyjemnie i nawet nie przeszkadzał mi dość mocny i trzeba przyznać, że naprawdę zimny wiatr wiejący prosto w nas. No cóż -  trasa w głównej mierze przebiega wzdłuż królowej polskich rzek wiec należało się tego spodziewać.  W  kilku miejscach, szczególnie na nawierzchni brukowanej musiałem  bardziej uważać ponieważ padający śnieg zrobił swoje i bywało naprawdę ślisko.  Chwila  zwiedzania Starego Miasta  i  znowu biegliśmy nad Wisłą.  Wiatr  stał się mniej dokuczliwy, ponieważ  w końcu wiał w plecy. Minąłem ósmy kilometr, dziewiąty i w oddali zarysowała się charakterystyczna sylwetka mostu Kotlarskiego  - meta. Zarysowała się , ale jakoś się nie zbliżała – może to jakaś zimowa odmiana fatamorgany? Jednak nie! Żółta flaga Rozbieganych i głośny doping zmobilizował moje nogi do ostatniego wysiłku  - finisz!
Ogólnie uważam  debiut w żółtej koszulce za bardzo udany.  Życiówki nie ma ale jest wyjątkowy medal w kształcie serca i przeczucie że z Rozbieganymi jeszcze wiele ciekawych chwil przede mną ;). Dziękuję za ciepłe przyjęcie do grupy!!!
Paweł Kniaziowski


BIEG NA DYSTANSIE 5 KM, czyli „DAWAJ KAROL!”
Był to mój drugi bieg ( wcześniej startowałem w Krakowskim Biegu Sylwestrowym -relacja z niego tutaj), mimo tego, stresowałem się.
Godzina 7:00. Głupi budzik dzwoni, a ja zaspany w przebłysku geniuszu uświadomiłem sobie, że jest niedziela. Budzik zadzwonił przypadkiem, więc mogę spać dalej. Godzina 7:25 „ORANYBOSKIEPRZEICEŻDZISIAJJESTBIEG!”. Wyskoczyłem z łóżka i zacząłem szybko się ubierać. Śniadanie, wcisnąłem w siebie w biegu (hehehe) i już czekałem na Magdę na mostku. Umówiłem się z nią na godzinę 8:00, a o godzinie 8:25 wreszcie się pojawiła. Po podjeździe pod jej dom i szybkich roszadach wyszło na to, że jadę z Wiolą. Moi towarzysze podróży sprawili, że droga minęła mi bardzo szybko, a podgrzewane fotele dodały mi komfortu. Po przyjeździe na miejsce trochę nie wiedziałem co się dzieje. Lekki stres, dużo ludzi i niewyspanie sprawiło, że czułem się dziwnie. Pełną świadomość odzyskałem na starcie. 5, 4, 3, 2, 1 i START. Zacząłem powoli, bardzo powoli. Po chwili poczułem dziwną energię i przyśpieszyłem, wyminąłem nasze rozbiegane dziewczyny i wskoczyłem w swoje tempo. Biegło mi się bardzo lekko, więc pomyślałem, że nagram „snapa”. Zobaczyłem jakieś powiadomienie i przez następne 1,5 km biegłem z nosem w telefonie, mało mądrze , bo przy mojej ciapowatości łatwo o wywrotkę. Przed dalszą zabawą smartfonem uratował mnie śnieg, który zaczął intensywnie padać.
Chwilę później dogoniły mnie dziewczyny z grupy i biegliśmy razem prawie do końca. 30-40 metrów przed metą zobaczyłem Pawła. W sumie to trudno NIE zauważyć dwumetrowego brodacza z flagą! Usłyszałem „DAWAJ KAROL!” i znowu poczułem tą dziwną energię kosmosu. Co sił w nogach i płucach, z flagą Rozbieganych (nawet nie wiem jak znalazła się w moich rękach) pobiegłem na metę. W środku czułem się jak „kodżiras”, ale wiem, że z zewnątrz musiało to wyglądać bardzo nieporadnie. Ważne jest to, że dobiegłem, odebrałem medal i wróciłem do domu. Szybki prysznic , przebranie i do Rynku, bo tam czekała na mnie moja puszka i identyfikator wolontariusza WOŚP.
Karol Pudlik


I NA KONIEC BIEG DZIECI – „Wyprzedziłem mamę”
Nasz Kubuś wraz z kolegami reprezentował grupę w biegu dla dzieci. Również najmłodsi chcieli podzielić się swoimi przemyśleniami na ten temat.

,,Było super! Na początku nie chciałem biec, bo 100 metrów wydawało mi się bardzo mało. Na szczęście rodzice pozwolili mi wystartować razem z nimi i dzięki temu najpierw pokonałem 5 kilometrów. Udało mi się nawet wyprzedzić mamę! Postanowiłem wystartować też na dystansie dla dzieci, ale nie liczyłem, że uda mi się coś wygrać, bo już mnie trochę nogi bolały. I chociaż chłopców w mojej grupie było wielu, to ja na metę przybiegłem trzeci! Jak wchodziłem na podium to byłem z siebie bardzo dumny i szczęśliwy, że wszyscy biją brawo, a Rozbiegani mi kibicują! W biegach biegł też Krzysiu i Natalka, ale im niestety nie udało się nic wygrać. Mama mi tłumaczyła, że to nieważne, bo dzięki temu, że pobiegliśmy, to może gdzieś jakieś dziecko wyzdrowieje! Fajnie, że mogłem pobiec! Chciałbym tak częściej biegać z naszą grupą Rozbieganych"
Kubuś Wojtan


zdjęcia:  








niedziela, 1 stycznia 2017

Przez Afrykę po zwycięstwo

7:30 budzik zadzwonił. Motyle w brzuchu latały. Wiedziałam, że w ten ostatni dzień roku poznam kolorowe dusze, naładowane pozytywną energią, że pobiegnę w moim pierwszym polskim i sylwestrowym biegu - 13 Krakowskim Biegu Sylwestrowym.


Z lekkim stresikiem wyruszyłam na spotkanie. W naturze ludzkiej pierwsze wrażenie gra dużą rolę.

Jakie było moje?
Moja pierwsza myśl: coś w Nich jest. Ekipa pełna pomysłu i błysku.
Patrząc na Nich, przebierających się, malujących się i radosnych nie miałam wątpliwości co do mojej pierwszej myśli.

Aaa co do samego biegu?
Wow. TAK WŁAŚNIE TO JEST TO. RADOŚĆ I UŚMIECH. Bomba.
Publiczność dopisała. Aparaty fotograficzne i kamery były kierowane w naszym kierunku. Wielki zaszczyt dla nas i duma, że  przygotowania się udały. Okrzyk: "Tak się bawią, tak się bawią Dobczyce" przywołał zainteresowanie publiczności. Stroje powodowały uśmiech i humor.


Dwie sytuacje utkwiły mi w głowie.
Pierwsza to opieka nad najmłodszymi uczestnikami w naszej grupie. Druga, to wspólne zdjęcie z niepełnosprawnym na wózku i poświęcenie mu uwagi. Bliskość jaką otrzymał z naszej strony była dla niego pięknym prezentem. Jestem tego pewna. Uwierzycie..łezkę w oku miałam. Serce biło mi tak mocno.
Jak to zawsze jest, że wszystko co dobre szybko się kończy. Dla nas to dobre trwało stanowczo dłużej. Dlaczego? Właśnie dlatego, że nie mogło być inaczej. Wygrana głównej nagrody była nasza. 1 MIEJSCE było nasze.


W drodze powrotnej energia utrzymywała się do samego końca. Śpiew i humor był z nami. Moje serducho ucieszyło się na słowa: "Ewelina witaj w zespole".

Tak na koniec..
Od kilku miesięcy śledzę ich klub i motywujące komentarze zostawiam. Żałuję, że zespół powstał po moim wyjeździe z kraju. Zawsze marzyło mi się bycie w grupie, gdzie będę się sportowo rozwijać i uśmiechać. Dlatego też napisałam kilka miesięcy temu, myśląc, że spróbuję. Tak właśnie też się stało. Oficjalnie dzisiaj jestem z nimi i wiem, że pomimo odległości, w moich okolicach za granicą będę ich reprezentować.

Dziękuję Wam za tak emocjonalne zakończenie roku i możliwość napisania relacji z dzisiejszego dnia. Płynie prostego z mojej głębi.
Powodzenia!!

Ewelina Kowalczyk



całą galerię z tej niesamowitej imprezy sportowej znajdziecie tutaj: