Wstałem o 7.00, bo i tak już nie mogłem spać :) Rzut okiem przez okno i co widzę - mgła. Na śniadanie moim zwyczajem zjadłem owsianeczkę z żurawiną w wersji mocno orzechowej, ponieważ potrzebny mi był spory zapas kaloryczny. W drodze do Wieliczki słońce już na dobre wyszło zza chmur i zapowiadał się piękny słoneczny dzień.
W tym roku w półmaratonie w Wieliczce z naszej rodziny rozbieganych biegłem ja i Fabian. Przed startem była rozgrzewka na placu "Miasta Solnego". Fontanny pluskały, a ja miałem już lekkiego stresa. Założyłem sobie, że te dwie magiczne godziny zostaną przeze mnie złamane .Czy się uda ?? To mój drugi w życiu półmaraton (pierwszy był Lisiecki). Na starcie zobaczyłem sporą grupę kibicujących ROZBIEGANYCH - jak to człowieka motywuje. Trasa tego półmaratonu nie jest łatwa. Podbiegów jest kilka ale naprawdę dość wymagających. W czasie biegu słoneczko mocno dawało o sobie znać, a na trasie było niewiele zacienionych miejsc, więc ratowała tylko woda w punktach nawodnienia do schłodzenia się. Pierwsze 11 kilometrów biegło mi się super i nawet czas miałem lepszy niż zakładałem, ale niestety po 12 kilometrze zaczął nasilać się coraz bardziej ból łydki i od tego momentu była to już walka z samym sobą. Głowa chciała, ale nogi na to nie pozwalały. Gdy ja jeszcze walczyłem na trasie Fabian wbiegł na metę ze świetnym czasem 1:47:20. Na mnie niestety jeszcze długo trzeba było poczekać.
Na metę doczłapałem z czasem 2:14:37. Za metą padłem na trawę i nikt długo nie był wstanie mnie podnieść. Trochę żal, że nie udało się zrealizować założeń czasowych ale co się odwlecze to nie uciecze. Jak to powiedział mi Tomek na pocieszenie: "złamałeś 2:15 i wynik poprawiony o 7 minut". No cóż, to tylko mobilizuje do bardziej systematycznych treningów ..... Po drodze do domu pomimo dużego zmęczenia zaczęły dawać o sobie znać endorfinki, humor coraz bardziej mi się poprawiał. Teraz ostrzę sobie zęby na Półmaraton Królewski, który będzie w połowie października w Krakowie, bo dalej mam smaka na złamanie tych magicznych 2 godzin.
Mateusz Tracz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz